
W dniach 7-19 grudnia na konferencji w Montrealu gromadzą się przedstawiciele 196 państw, które ratyfikowały Konwencję ONZ o różnorodności biologicznej z 1992 roku. Oprócz nich na spotkaniu obecni będą także naukowcy, eksperci i przedstawiciele grup pozarządowych. Celem spotkania jest wypracowanie ram, które pomogą lepiej chronić różnorodność biologiczną. Jak wskazuje Międzyrządowa Platforma Naukowo-Polityczna ds. Różnorodności Biologicznej i Usług Ekosystemowych trzy czwarte powierzchni lądów na świecie i 66 procent oceanów uległo znaczącym zmianom, a „tempo globalnych zmian w przyrodzie w ciągu ostatnich 50 lat jest bezprecedensowe w historii ludzkości”[1].
Ochrona jako stawianie murów?
Tym, co wyróżnia tegoroczną konferencję, jest otworzenie się na głos rdzennej ludności. W związku z wydarzeniem wezwania do uwzględnienia praw ludów tubylczych oraz ich zdania w sprawie ochrony różnorodności biologicznej stały się głośniejsze.
Zgodnie z raportem Banku Światowego z 2008 roku terytoria zajmowane przez przedstawicieli tak zwanych rdzennych ludów stanowiły 22% ziemi na świecie, jednocześnie utrzymując 80% jej różnorodności biologicznej. Badania wskazały także, że na terenach zarządzanych przez rdzennych mieszkańców, bioróżnorodność jest znacznie wyższa[2]. Stąd wniosek o istotności ich głosu w sprawie ochrony środowiska wydaje się wręcz oczywisty. Jak zwraca uwagę przedstawicielka Pierwszych Narodów Manitoby, rdzenni mieszkańcy zlewni rzeki Seal już dawno alarmowali w sprawie pogłębiających się zmian klimatycznych – nawet przed konwencjami ONZ, jednak ich głos był marginalizowany, a ludność wysiedlana.
Świat tak naprawdę nie zwracał uwagi na członków naszej społeczności i naszych Starszych, ponieważ nie mają tych uniwersyteckich doktoratów, oficjalnych tytułów, które pochodzą ze świata zachodniego, ale ich wiedza jest starsza niż tamtejsze uniwersytety[3].
Podobne stanowisko w czasie trwającej konferencji wyraził Dinamam Tuxa, koordynator wykonawczy organizacji Articulation of Indigenous Peoples of Brazil, mówiąc, że to właśnie ludność tubylcza jest strażnikiem fauny i flory, bo posiada lokalną wiedzę, potrzebną do jej ochrony. Z tego względu istotne jest oddanie tym grupom głosu i włączenie ich do procesu decydowania i działania w celu ochrony środowiska[4].
Obok uwzględnienia głosu pojawia się jednak potrzeba jeszcze pilniejsza – uwzględnienia praw rdzennych mieszkańców. Jednym z proponowanych rozwiązań ochrony bioróżnorodności jest tak zwana inicjatywa 30x30, zakładająca ochronę co najmniej 30 procent lądów i mórz na całym świecie. Choć samo założenie brzmi optymistycznie, ma też ciemną stronę związaną z zagrożeniami, które może powodować. Na alarm bije sekretarz Amnesty International, zwracając uwagę, że obecnie tego typu działania wiążą się z zupełnym wykluczeniem z tych terenów obecności ludzi.
Jak pisze Margot Lurie obszary pozostające pod szczególną ochroną i jej wymagające doczekały się w zbiorowej wyobraźni sfałszowanego obrazu nieskażonej ludzką stopą dziczy[5]. Podstawą dla stworzenia wielkich parków narodowych w Stanach Zjednoczonych było przymusowe wysiedlanie rdzennej ludności, która w wielu przypadkach do dzisiaj walczy o prawo do zajętej ziemi.
Większość przestrzeni, które określamy mianem parków narodowych, rezerwatów dzikich zwierząt czy pomników przyrody, były kiedyś zamieszkiwane i zarządzane przez ludzi (czasami do bardzo niedawna). Parafrazując słowa historyka Marka Spence’a sprzed ponad dwudziestu lat, nieskalaną, dziką przyrodę należało najpierw stworzyć, aby móc objąć ją ochroną. W praktyce oznaczało to wywłaszczenie milionów ludzi w imię ochrony przyrody, zaś plan 30×30 grozi falą kolejnych.[6]
W świetle badań, które jednoznacznie wskazują, że obecność rdzennych mieszkańców nie szkodzi środowisku, a wręcz prowadzi do jego ochrony i istnienia w niezagrożonej formie, przyjęcie metody twierdzy wydaje się bezpodstawne, a wręcz sugeruje wypracowanie nowych form działania.
Do wypracowywania tych nowych form zdaje się przykładać rząd Kanady. W przemówieniu podczas ceremonii otwarcia COP15 Justin Trudeau oświadczył, że rząd przeznaczył 256 mln USD na pomoc krajom rozwijającym się w ochronie różnorodności biologicznej oraz 586 milionów dolarów na wsparcie czterech projektów ochrony przyrody prowadzonych przez rdzennych mieszkańców w Kanadzie, jednocześnie zapewniając o podejmowaniu działań partnerskich z rdzenną ludnością na rzecz ochrony środowiska w swoim kraju. Jego przemówienie zostało jednak przerwane przez rdzennych działaczy młodzieżowych, którzy oskarżyli go o brak poszanowania rdzennej ludności i praw, który przejawiał się m.in. wspieraniu budowy rurociągów naftowych na zachodnim wybrzeżu Kanady i do Stanów Zjednoczonych mimo braku ich zgody[7].
Zlewisko rzeki Seal w rękach rdzennej ludności
Protesty, zabieranie głosu w czasie wystąpień polityków, domaganie się uznania na arenie międzynarodowej w kwestii decydowania o ochronie bioróżnorodności to próba zajęcia stanowiska przez dotąd marginalizowane ludy tubylcze. Nie tylko w ten sposób walczą jednak o odbieraną im przez wieki sprawczość.
Wiele społeczności nie czeka na uznanie, lecz na własną rękę podejmuje oddolne inicjatywy ochronne. Przykładem takiego działania może być Seal River Watershed Initiative – kampania prowadzona przez Pierwszy Naród, której celem jest wyznaczenie dziewiczego działu wodnego w północnej Manitobie w Kanadzie jako obszaru chronionego rdzennej ludności[8].
Wspólne działanie ludów Sayisi Dene, Północnych Dene, Jałowych Ziem i Cree nakierowane jest jednak nie tylko na ochronę przyrody, ale także własnego dziedzictwa i kultury. Swój cel wyrażają w następujących słowach:
Nasze kultury i języki są zakorzenione w naszym stosunku do karibu i ziemi. Ochrona działu wodnego oznacza ochronę ducha naszych ludzi. Pomaga także przeciwdziałać zmianom klimatycznym, utrzymywać czystą wodę i chronić jeden z największych nienaruszonych działów wodnych na planecie.[9]
Zachowanie naturalnego środowiska idzie więc w parze z zapewnieniem przetrwania ludu, ciągłości jego tradycji, kultury, a także zapewnienie przyszłości kolejnym pokoleniom – z celami, o których często milczą konwencję nakierowane jedynie na ochronę przyrody.
Kolumbia – czy wiemy, z kim walczyć?
Choć sytuacja rdzennej ludności od wieków była pomijana i mimo postępujących przemian wciąż taka pozostaje, myślenie o dziewiczych, wymagających szczególnej ochrony obszarach naturalnych jedynie w jej perspektywie ponownie wtłacza nas w sfałszowany, czarno-biały obraz rzeczywistości. Pomija ona całe spectrum szarości – począwszy od tego, kim dzisiaj są tak zwane rdzenne ludy, wpływu innych cywilizacji na nie, jak i zamieszkiwania tych obszarów przez ludzi „nie tubylczych”.
Przykładów ostatniej sytuacji dostarcza Kolumbia, w której podjęto działania na rzecz ochrony lasów. Przyjęta przez rząd zerowa tolerancja wylesienia nie przyniosła zamierzonych skutków, a nawet wzrost deforestacji w 2020, kiedy stracono połacie lasu o powierzchni Bogoty. Najprawdopodobniej wynikło to z faktu, że zamiast na dużych organizacjach przestępczych zajmujących się wycinką drzew, skupiono się głównie na rolnikach. Jak wskazuje Noriega, część z tych osób przeniosło się na tereny chronione, często nie mając takiej świadomości lub próbując uchronić rodzinę od głodu[10]. Jedną z sytuacji opisuje w następujący sposób:
Dali rodzinie trzy minuty na uratowanie tego, co mogli z domu, a następnie zdetonowali chatę w wybuchu, spalając wszystko, co pozostało w środku. Pino i jej rodzina zostali przewiezieni samolotem na komisariat policji w prowincji Meta, gdzie jej mężowi i synowi nakazano stawienie się na przesłuchanie przed sędzią. Pino i jej nastoletnie córki zostały wypuszczone – bez domu, do którego mogłyby wrócić[11].
Tym sposobem w operacji Artemis pozbawiono dachu nad głową a także źródła wyżywienia wielu rolników, użytkujących ziemię tylko dla własnych potrzeb. Rodzi się pytanie, czy potrzebujemy ochrony przez stawianie murów, oddania „dziewiczych” terenów pod opiekę rdzennym ludom czy też kompleksu działań wrażliwych na potrzeby i problemy wszystkich mieszkańców danego regionu, a skierowanych nie tylko na ochronę wycinka terenu.
[1] J. Kestler-D'Amours, COP15: Why does the UN biodiversity conference matter?, https://www.aljazeera.com/news/2022/12/5/cop15-why-does-the-un-biodiversity-conference-matter. [2] J. Kestler-D'Amours, Indigenous people seek leadership, respect in biodiversity battle, https://www.aljazeera.com/news/2022/12/9/indigenous-people-seek-leadership-respect-in-biodiversity-battle. [3] J. S. Rutgers, Indigenous guardian program brings hope, sovereignty to Manitoba’s last undammed river, https://thenarwhal.ca/seal-river-indigenous-guardians-manitoba/. [4] J. Kestler-D'Amours, Indigenous people seek leadership…, op. cit. [5] M. Lurie, Obszary ochronne? Tak, już są pod ochroną – rdzennej ludności. Po prostu jej nie wysiedlajmy, https://krytykapolityczna.pl/swiat/rdzenna-ludnosc-obszary-ochronne-zobowiazanie-30x30/. [6] Ibid. [7]J. Kestler-D'Amours, Indigenous people seek leadership…, op. cit. [8] Ibid. [9] https://www.sealriverwatershed.ca/. [10] Ch. Noriega, 'They left us with nothing' How Colombia’s deforestation campaign is targeting subsistence farmers, https://www.aljazeera.com/news/longform/2022/6/3/how-colombias-deforestation-campaign. [11] Ibid.
Warto zajrzeć:
https://www.sealriverwatershed.ca/.
J. Kestler-D'Amours, COP15: Why does the UN biodiversity conference matter?, https://www.aljazeera.com/news/2022/12/5/cop15-why-does-the-un-biodiversity-conference-matter.
J. Kestler-D'Amours, Indigenous people seek leadership, respect in biodiversity battle, https://www.aljazeera.com/news/2022/12/9/indigenous-people-seek-leadership-respect-in-biodiversity-battle.
[1] M. Lurie, Obszary ochronne? Tak, już są pod ochroną – rdzennej ludności. Po prostu jej nie wysiedlajmy, https://krytykapolityczna.pl/swiat/rdzenna-ludnosc-obszary-ochronne-zobowiazanie-30x30/.
Ch. Noriega, 'They left us with nothing' How Colombia’s deforestation campaign is targeting subsistence farmers, https://www.aljazeera.com/news/longform/2022/6/3/how-colombias-deforestation-campaign.
J. S. Rutgers, Indigenous guardian program brings hope, sovereignty to Manitoba’s last undammed river, https://thenarwhal.ca/seal-river-indigenous-guardians-manitoba/.